"Mały Wampir" -  Joann Sfar

marca 06, 2021

"Mały Wampir" - Joann Sfar

Komiks zrobił na mnie niemałe wrażenie jeszcze zanim zaczęłam go czytać. Duże, kwadratowe wydanie, intrygujący mnie tytuł i wspaniała jakość okładki oraz druku, ciągnęły mnie do siebie niczym magnes. Nie miałam bladego pojęcia czego się spodziewać, ale liczyłam na dobrą rozrywkę. Czy mogę ten komiks zaliczyć do udanych? Zaraz Wam opowiem. 

Całość dzieli się na 10 historii, gdzie główni bohaterowie: mały Wampirek i ludzki chłopczyk Michel zostają przyjaciółmi i czeka ich wiele fascynujących przygód. Nie mam na myśli jednak tylko wielkich ani specjalnych wypraw w nieznane, lecz świat wykreowany w tym komiksie jest na tyle ciekawy i złożony, że już zwykłe odwiedziny w starej posiadłości dostarczają wielu wrażeń.

Książka mimo pozorów nie jest dla najmłodszych, wcale nie przez niewybredne żarty z michą kupy, czy gówienkiem na prezent dla nauczycielki, ale myślę, że zszywanie chłopczyka na maszynie do szycia i szukanie magów, by go przywrócić do życia wykracza poza pewne granice dziecięcych możliwości. Nie twierdzę, że jest to typowa makabra i w straszny sposób narysowana oraz opisana, skąd, lecz wciąż, tu trzeba już wyćwiczonego umysłu na pojmowanie takich złożonych szaleństw. Zdecydowanie przelewa się tu czarny humor wraz z przykazaniem, że nie wolno się bić, lub czynić krzywdy. Ja bym oceniła, że jest to pozycja 10+ z indywidualnym podejściem, nie mam pojęcia, jak wysokowrażliwcy funkcjonują w tym wieku. 


W książce są poruszone bardzo ważne kwestie, jak prawdziwa przyjaźń mimo znaczących różnic, tolerancja dla czyichś kompletnie odmiennych zwyczajów i starania, by nie sprawić przykrości, szacunek do rodziny, dotrzymywanie słowa, odwaga i niesienie pomocy uciśnionym. Wszystko to okraszone  "potwornym" poczuciem humoru wymieszanym czasem z obrzydliwością, ale w końcu jest to historia o potworach, nie?

Zaskakujący jest dobór głównych bohaterów i ich cechy szczególne. Każdy jest naprawdę wyjątkowy, a styl w jakim zostali narysowali perfekcyjnie wręcz oddaje ich unikalny charakter. Mamy więc bandę oddanych, bardzo przyjacielskich potworów: Oczarza, Kłoda i Morga, których potworne zapędy trzeba czasem powściągnąć. Małego Wampirka, który pragnął chodzić do szkoły i poznać inne dzieci, wiernego, gadającego psa Pomiducha, potrafiącego latać, oraz bardzo otwartego i wiernego chłopczyka Michela z żydowskiej rodziny, którego wychowują dziadkowie. 


Opowiadania pozwalają nam coraz lepiej poznawać bohaterów, ale przede wszystkim ukazują nam w jakim niezwykłym świecie żyją. Nie zabraknie historii o Gwiazdorze, którego lepiej, by nikt nie ujrzał, innych światach i przedziwnych istotach, nauce kung-fu, motyw eksperymentów na psach w branży kosmetycznej, wzmianki o Latającym Holendrze, czy wspomnianej przeze mnie wcześniej misce kupy. Niech Was nie zrazi te ostatnie, bo "Mały Wampir i micha kupy" uzyskała nagrodę 
dla najlepszego komiksu dziecięcego w Angouleme.

Wydanie jest wspaniałe i o dziwo dobrze się czyta, nie rozwala, nie łamie, wszystko czytelne i dla mego oka przyjemne - o gustach się nie dyskutuje, więc sami musicie się przypatrzeć rysunkom. Dodam, iż kreska idealnie wpasowuje się w klimat zaprezentowanych historyjek. Mogą spokojnie czytać go dorośli, mamy tu też skryte przed dziecięcymi umysłami drugie dno spotkań pewnej osoby z płcią przeciwną - takie puszczenie oczka do rodziców, czy zwyczajnie dorosłych osób, mnie te oczko nie bawiło, ale też nie przeszkadzało. Najbardziej podobały mi się wzmianki o innych komiksach, w tym mojej ulubionej animacji ze studio Ghibli "Nausicaa z doliny wiatru", bardzo to trafiło w me czułe struny.

Myślę, że nie muszę nic więcej dodawać, odnośnie mego pierwszego pytania, prócz zwykłego: tak.

                                                                                                                                             

lutego 17, 2021

Polska pokojem do wypłakania - otworzysz drzwi?

Też opuszczasz ten padół łez? 

Sytuacja w kraju już od dłuższego czasu nastraja do emigracji. Coraz więcej osób decyduje się na ten krok już bez żalu i wątpliwości. Jedni start będą mieli łagodniejszy, dołączą do znajomych lub rodziny, drudzy zaczną w kompletnie obcym otoczeniu, jednak z pewnymi umiejętnościami i komunikatywnym językiem, a jeszcze inna grupa pojedzie na żywioł, bez poduszki finansowej, znajomości języka, czy fachu w rękach, ale zdrowi, więc wierzyć będą, że sobie poradzą. 

W kraju zaś pozostaną ludzie, którzy nie wyobrażają sobie życia w innych miejscach, nie czujący się na siłach przez wiek, słabe zdrowie lub ze względów zgoła innych, jak choroby dziecka. Pomyślałbyś, że w lepiej rozwiniętym kraju może być trudniej z specjalistyczną opieką nad dzieckiem z niepełnosprawnościami? Bo ja nie, lecz do czasu, gdy sama szukałam takiej możliwości.

Czego dowiadywałam się "po łebkach"? 

W luźnych rozmowach z rodzicami dzieci z niepełnoprawnością dowiadywałam się o trudach uzyskania orzeczenia, niezbędnego, by korzystać z opieki specjalistycznej, o braku fizjoterapeutów, czy znikomej rehabilitacji oraz terapii. Najwięcej czasu spędziłam czytając wypowiedzi osób mieszkających w UK, opowiadających o poszukiwaniach fizjoterapeutów z... Polski, ponieważ oni rozumieli potrzebę pomocy ich dzieciom - jak można się domyśleć, nie za wielu znajdziemy takich specjalistów na obczyźnie. Będę się więcej dowiadywać, lecz z relacji uzyskałam obraz, iż w UK orzeczenie = świadczenie i stąd problemy z jego uzyskaniem na pewne niepełnosprawności, co u nas, o dziwo łatwo uzyskać, ale bez świadczeń pieniężnych. Niektórzy byli zmęczeni brakiem realnej pomocy, część postanowiła wrócić do kraju, część jakoś radzi sobie organizacyjnie, przyjeżdżając do Polski kilka razy w roku na turnusy rehabilitacyjne, a resztę czasu sami ćwiczą z dzieckiem, korzystają z konsultacji online.

Czy zostanę w pokoju do wypłakania? 

Mam szczerą nadzieję, że nie. Szukam wciąż rozwiązania swych dylematów. Musi być to kraj posługujący się jęz. angielskim, gdzie opieka zdrowotna będzie łatwo dostępna dla mojej córeczki oraz syna. Kraj z perspektywami na życie, bezpieczny. Kraj, gdzie będzie łatwiej mi się zaczepić znając tam kogoś.

Czy istnieje takie miejsce idealne? 

Ideałów niema - powiecie, a ja się zgodzę w pełnej rozciągłości. Jednak ostatnio zaświeciło nam małe światełko przez dziurkę od klucza. Zwie się Islandia. Kraj, w którym wszyscy mówią po angielsku, mam dobrych znajomych co mieszkają tam od lat i wstępne rozeznanie daje nadzieję w postaci rehabilitacji oraz zaopatrzenia medycznego dzieciom.

Czy mam jakiś fach, by tam realnie coś osiągnąć? 

Nie mam jeszcze takiej pewności. aczkolwiek potrafię wykonać kilka przedmiotów ze skóry oraz świece. Badam rynek kaletniczy na Islandii i będę niebawem próbować nawiązać kontakt z jedną firmą - może zechcą podzielić się swymi uwagami odnośnie utrzymania się z tego rzemiosła. Zobaczymy, czy coś z tego wyniknie. Nie próbując na pewno nie osiągnę nic, a jednak chcę trzasnąć tymi drzwiami i zostawić je za sobą.

Też zamierzasz nimi trzasnąć? 


Ps post w żadnej mierze nie służy jako bezapelacyjne i rzetelne źródło - jest oparty na rozmowach i doświadczeniach osób mieszkających w danych krajach. Będę dalej badać temat.




lutego 15, 2021

MPD - czy Ty też to masz? Aż 17 milionów ludzi na świecie jest dotkniętych MPD

17 MILIONÓW  

MPD to skrót, którym posługujemy się w języku polskim, w angielskim zaś mówimy CP. Każdego roku 6 października obchodzimy Światowy Dzień MPD i kolorem przewodnim jest zielony. Czy już wiesz może o czym piszę? :)

Jak możemy przeczytać na stronie 17milionow.pl 

"17 milionów to prawie tyle, co połowa ludności Polski. Ludzie z MPD mają problemy ze wzrokiem lub słuchem, poruszają się z trudem. Często potrzebują pomocy drugiej osoby, by radzić sobie z codziennymi czynnościami, ale czują tak samo jak my."

MPD - dotyczy Ciebie, czy może kogoś z otoczenia? 

MPD ma się przez całe życie, nie jest to coś, z czego można wyrosnąć lub zwyczajnie wyleczyć. Niestety stan pogarsza się wraz z wiekiem, a jeśli dojdzie do tego brak odpowiedniej rehabilitacji od urodzenia i zaopatrzenia medycznego, opieki ortopedycznej oraz szeregu innych specjalistów, to stan zdrowia bardzo się pogarsza.

Czy państwo polskie zapewnia odpowiednią opiekę dla osób z MPD?

Najtrudniejszą sytuację mają oczywiście ludzie z małych miejscowości i wiosek. Poruszanie się zostaje dodatkowo utrudnione, a dojazdy na rehabilitację, choćby i prywatną, mogą graniczyć z cudem. Gdy dosypiemy do tego potrzebę częstych wizyt u specjalistów, których i tak jest jak na lekarstwo w całym kraju, to sytuacja takiego dziecka maluje się dramatycznie.

Jeśli założyć, że mamy dostęp do lekarzy na NFZ, udało nam się dostać na rehabilitację w ośrodku, mamy diagnozę w PPP (Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna) i korzystamy z darmowych terapii lub z kształcenia specjalnego w przedszkolu/szkole, mamy chętnie wystawiającego lekarza skierowania na odpowiednie zapotrzebowanie ortopedyczne: ortezy, buty do ortez, kamizelki, wózki aktywne, kombinezony, siedziska oraz mnóstwo innych rzeczy. To można pełną piersią powiedzieć, że państwo pomaga i udało nam się całkiem nieźle, chociaż i tak często nie ma za co żyć, jak pracować, ani na wiele sprzętów (choćby aparatów słuchowych) nie ma pełnego dofinansowania, a kwoty są ogromne.

A jak jest w rzeczywistości? 

Na wizyty u specjalistów na NFZ są najczęściej wielomiesięczne kolejki, nie zawsze MPD zdiagnozuje się po porodzie, umówienie na diagnozę w PPP również może trwać podobnie, jak i wydanie orzeczenia o kształceniu specjalnym, wwr (wczesne wspomaganie rozwoju), zaś kolejki są czasem tak długie, że na niektóre terapie nie ma szans się załapać w danym roku. Z racji programu za życiem można uzyskać jeszcze dodatkowe godziny terapii, ale często również są przeładowane. Hipoterapia, czy dogoterapia to już można zapomnieć, a to są równie ważne składowe w rehabilitacji osób z MPD. Dofinansowanie na turnus rehabilitacyjny ciężko dostać, często ludzie uzyskują raz na 3 lata ok. 1400 zł - co nie jest nawet całym kosztem pobytu opiekuna na 3-tygodniowym turnusie (na NFZ dziecko ma za darmo, lecz jest to jakby kosztem ilości rehabilitacji, czy terapii, bo jest jej bardzo mało). Rehabilitacja na fundusz również ma ogromne kolejki i nie rzadko jest jest za mało, aby dobrze wyćwiczyć dziecko z MPD. Dofinansowanie na sprzęty nie zawsze jest pokryte w całości, a gdy osoba z MPD wymaga opieki 24/7, to nie mamy możliwości dodatkowego zarobku, zaś świadczenie pielęgnacyjne nie wystarcza na życie - a i to nie każdy rodzic dostaje.

Co w takim razie pozostaje zrobić? 

Bardzo dużo rodziców dzieci z MPD inwestuje w prywatną rehabilitację, konsultacje, terapie na koniach, zajęcia z neurologopedką, terapię ręki, SI, jak i wielu innych, zależnych od stopnia zaawansowania schorzeń. Rodzice szukają najlepszych rozwiązań i specjalistów, którzy znają się na MPD i pod tym kątem patrzą na dolegliwości. Często dzieci mają zastrzyki z botuliny, później operacje na ścięgnach, a niektóre SDR. Niestety jest też dużo ciężkich przypadków MPD i szans na samodzielne funkcjonowanie takie osoby nie mają żadnych. Inna rzecz, że wszystko jest bardzo drogie i ludzi zwyczajnie nie stać na to wszystko, przez co często są zmuszeni prosić o pomoc w postaci darowizn lub 1% podatku.

Co my możemy zrobić, aby ludziom z MPD żyło się z nami lepiej? 

Przede wszystkim nie wykluczać, nie unikać kontaktu wzrokowego i być po prostu ludzkim. Otworzyć się na komunikowane przez nich bariery, problemy, wesprzeć jakąś petycją/projektem obywatelskim, aby dokonać jakichś małych chociażby zmian w naszym otoczeniu. Ale też po prostu być, rozmawiać, przyjaźnić się i kłócić, wspierać i prosić o wsparcie, iść do kina, czy zjeść pizzę, zagrać w grę, lub pogadać o książkach czy ciuchach. Ludzie z MPD myślą, czują i pragną tego samego co my i są częścią naszej społeczności, od nas tylko zależy, jakie społeczeństwo chcemy budować. Czasem jeden uśmiech od przechodnia może znaczyć więcej niż wiele wylewnych słów.

MPD - Mózgowe Porażenie Dziecięce CP - Cerebral Palsy


Ps Temat nie został nawet w 1/4 wyczerpany, więc będę jeszcze do tego z czasem wracać. Jeśli popełniłam gdzieś merytoryczny błąd, bardzo proszę o wskazanie mi go, abym mogła się doinformować i poprawić.

lutego 14, 2021

SZORTY. Feminatywy - powiew przyszłości, czy przeszłości?

Lubisz feminatywy? 

Ja wprost uwielbiam, od razu czuję, że używam poprawnego słownictwa - dziwnie było z początku, ale za moment to już poleciało. Wystarczy się osłuchać, używać i już się nie zauważa. Lubię to, że nie muszę szachować zbędnymi przedrostkami "pani". Właściwie co to w ogóle za twór "pani doktor"? Teraz mnie to aż śmieszy, bo przecież nie mówimy "pan fryzjerka", czy "pan pielęgniarka" etc., bo to bezsens. A Ty jak uważasz? Miejmy w pamięci, że feminatywy to żadna nowość, były w użyciu w naszym języku. Więc... jak to jest? Powiew przyszłości, czy przeszłości?


Na potrzeby tego "szorta" wygooglałam Wam fajny wpis i zachęcam do przeczytania u Ilony Kosteckiej o feminatywach: mumandthecity

lutego 14, 2021

Walentynki dla zdrowia psychicznego

Początki są najtrudniejsze. 


Też dopiero/ciągle zaczynasz? 

Będzie to mój przynajmniej trzeci blog, który zaczynam prowadzić od zera. Przygodę rozpoczęłam jakieś 19 lat temu i traktowałam to niejako jak pamiętnik, później założyłam bloga kosmetycznego i dość długo w nim wytrwałam. Poznałam masę cudownych kobiet i wyjechałam na spotkanie w Warszawie, gdzie wymieniałyśmy się doświadczeniami, miło spędzałyśmy czas i otrzymałyśmy piękne prezenty od firmy MAC. Naprawdę dobrze mi szło, aż pewnego dnia po prostu zrezygnowałam. Wiem, że jestem dobra w tym, za co się wezmę, a jednak nie umiałam wytrwać. Z perspektywy czasu rozumiem, że moja depresja i stany lękowe sprawiały, że zgoła "bez powodu" wycofywałam się z różnych przedsięwzięć.

Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

W mym przypadku sprawa jest śmiesznie prosta: ponieważ zaczęłam dbać o siebie i ruszyłam po pomoc. :) Jeśli masz jakikolwiek problem i jest ci po ludzku ciężko, to po pierwsze nie porównuj się do innych, że ktoś np. ma gorzej, tylko zaufaj swym odczuciom i zaopiekuj się sobą udając się po pomoc lekarską. To żaden wstyd, a potrafi człowiekowi pomóc odzyskać dawnego siebie, poprawić jakość życia, dać niezbędne siły by przetrwać kolejne dni, by było nareszcie lżej.

Nie wiesz od czego zacząć?

Copyright © Buried in words , Blogger