lutego 17, 2021

Polska pokojem do wypłakania - otworzysz drzwi?

Też opuszczasz ten padół łez? 

Sytuacja w kraju już od dłuższego czasu nastraja do emigracji. Coraz więcej osób decyduje się na ten krok już bez żalu i wątpliwości. Jedni start będą mieli łagodniejszy, dołączą do znajomych lub rodziny, drudzy zaczną w kompletnie obcym otoczeniu, jednak z pewnymi umiejętnościami i komunikatywnym językiem, a jeszcze inna grupa pojedzie na żywioł, bez poduszki finansowej, znajomości języka, czy fachu w rękach, ale zdrowi, więc wierzyć będą, że sobie poradzą. 

W kraju zaś pozostaną ludzie, którzy nie wyobrażają sobie życia w innych miejscach, nie czujący się na siłach przez wiek, słabe zdrowie lub ze względów zgoła innych, jak choroby dziecka. Pomyślałbyś, że w lepiej rozwiniętym kraju może być trudniej z specjalistyczną opieką nad dzieckiem z niepełnosprawnościami? Bo ja nie, lecz do czasu, gdy sama szukałam takiej możliwości.

Czego dowiadywałam się "po łebkach"? 

W luźnych rozmowach z rodzicami dzieci z niepełnoprawnością dowiadywałam się o trudach uzyskania orzeczenia, niezbędnego, by korzystać z opieki specjalistycznej, o braku fizjoterapeutów, czy znikomej rehabilitacji oraz terapii. Najwięcej czasu spędziłam czytając wypowiedzi osób mieszkających w UK, opowiadających o poszukiwaniach fizjoterapeutów z... Polski, ponieważ oni rozumieli potrzebę pomocy ich dzieciom - jak można się domyśleć, nie za wielu znajdziemy takich specjalistów na obczyźnie. Będę się więcej dowiadywać, lecz z relacji uzyskałam obraz, iż w UK orzeczenie = świadczenie i stąd problemy z jego uzyskaniem na pewne niepełnosprawności, co u nas, o dziwo łatwo uzyskać, ale bez świadczeń pieniężnych. Niektórzy byli zmęczeni brakiem realnej pomocy, część postanowiła wrócić do kraju, część jakoś radzi sobie organizacyjnie, przyjeżdżając do Polski kilka razy w roku na turnusy rehabilitacyjne, a resztę czasu sami ćwiczą z dzieckiem, korzystają z konsultacji online.

Czy zostanę w pokoju do wypłakania? 

Mam szczerą nadzieję, że nie. Szukam wciąż rozwiązania swych dylematów. Musi być to kraj posługujący się jęz. angielskim, gdzie opieka zdrowotna będzie łatwo dostępna dla mojej córeczki oraz syna. Kraj z perspektywami na życie, bezpieczny. Kraj, gdzie będzie łatwiej mi się zaczepić znając tam kogoś.

Czy istnieje takie miejsce idealne? 

Ideałów niema - powiecie, a ja się zgodzę w pełnej rozciągłości. Jednak ostatnio zaświeciło nam małe światełko przez dziurkę od klucza. Zwie się Islandia. Kraj, w którym wszyscy mówią po angielsku, mam dobrych znajomych co mieszkają tam od lat i wstępne rozeznanie daje nadzieję w postaci rehabilitacji oraz zaopatrzenia medycznego dzieciom.

Czy mam jakiś fach, by tam realnie coś osiągnąć? 

Nie mam jeszcze takiej pewności. aczkolwiek potrafię wykonać kilka przedmiotów ze skóry oraz świece. Badam rynek kaletniczy na Islandii i będę niebawem próbować nawiązać kontakt z jedną firmą - może zechcą podzielić się swymi uwagami odnośnie utrzymania się z tego rzemiosła. Zobaczymy, czy coś z tego wyniknie. Nie próbując na pewno nie osiągnę nic, a jednak chcę trzasnąć tymi drzwiami i zostawić je za sobą.

Też zamierzasz nimi trzasnąć? 


Ps post w żadnej mierze nie służy jako bezapelacyjne i rzetelne źródło - jest oparty na rozmowach i doświadczeniach osób mieszkających w danych krajach. Będę dalej badać temat.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Buried in words , Blogger